Prof. Miros
ław Korolko
INTERREX
Po zwycięskim finale drugiej wojny światowej, Polska wkroczyła w
najbardziej tragiczny okres swoich tysiącletnich dziejów. Zwycięzcy – Pokonani
znaleźli się w ciemnej nocy stalinizmu. Zabrakło narodowi przywódcy. Bohaterskich
emigrantów oddzielała od ojczyzny „żelazna kurtyna”. Rzeczpospolita Polska
znalazła się – jak ongiś w czasach pierwszego bezkrólewia – bez prawowitej
władzy; po bezpotomnej śmierci Zygmunta Augusta w lipcu 1572 roku władza nad państwem
przeszła na arcybiskupa gnieźnieńskiego, Prymasa Rzeczypospolitej Obojga Narodów,
Interrexa. Nie ogłoszono po umowie jałtańskiej i poczdamskiej, że polskim
interrexem został prymas August Kardynał Hlond, który niebawem po powrocie z emigracji
w 1946 roku odszedł do Wieczności, wskazując w październiku 1948 roku przed swoją
śmiercią swego następcę w osobie Stefana Wyszyńskiego, podówczas mało znanego
szerszemu ogółowi Polaków ordynariusza lubelskiego.
Równo pięćdziesiąt lat temu, w styczniu 1949 roku, gdy biskup Wyszyński obejmował
Gniezno i Warszawę jako stolicę Prymasów Polski, nie wiedzieliśmy, jaką taktykę
obierze nie koronowany władca Rzeczypospolitej, który rozpoczął swe rządy w okresie
nasilających się represji politycznych. Jego genialny instynkt ewangelicznego przywódcy
duchowego podpowiadał mu rozbrajającą przeciwnika taktykę, taktykę porozumienia i
optymistycznego uśmiechu. Prymas Wyszyński był równocześnie wybornym strategiem w
starciu z totalitarną władzą. Odczytując historyczny znak czasu dla Polski, powierzył
narodowe przywództwo Hetmance z Jasnej Góry, przenosząc duchową stolicę Polski z
Warszawy do Częstochowy. Diagnoza interrexa była jasna i bezkompromisowa: „Zwycięstwo
jeśli przyjdzie, przyjdzie przez Maryję”. Diagnoza ta była wyzwaniem dla
przeciwników i zarazem była czytelna w realizacji „pospolitego ruszenia”. Z
perspektywy lat widać wyraźnie, jak patronat religijności masowo-ludowej opracowany
przez Prymasa Wyszyńskiego okazał się skuteczny w starciu z fałszywą demagogią
Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej. Nie była to walka na racje światopoglądowe, których
przeciwnik nie pozwalał uruchomić w ramach tzw. środków bogatych. Była to walka
postaw duchowych i moralnych, okupiona ofiarą i cierpieniem, oparta na „filozofii
Krzyża”. Przede wszystkim była to walka skuteczna, skoro przeciwnik izolował
polskiego interrexa, pozbawiając Go wolności na przeszło trzy lata w najtrudniejszym
okresie naszych współczesnych dziejów.
Po wyjściu na wolność w słynnym październiku 1956 roku Prymas Kardynał Wyszyński
skonkretyzował maryjny profil polskiej drogi do wolności. Idea Wielkiej Nowenny przed
Tysiącleciem Państwa Polskiego, oparta na żmudnej realizacji programu wierności
prawdom podstawowym dla chrześcijaństwa i tradycji polskiej, okazała się myślą
ożywczą dla istnienia niepodległego ducha. Nie mieliśmy żadnej wątpliwości, iż
jest on nie koronowanym władcą państwa w okresie bezkrólewia pod sowiecką okupacją.
Największy tryumf strategii moralnego odrodzenia i bezkompromisowego trwania przy
tradycji osiągnął Prymas Wyszyński w pamiętnym różańcowym październiku 1978 roku,
gdy interrex Polski zagrzewał kardynała Karola Wojtyłłę do przyjęcia Krzyża
Papiestwa podczas pamiętnego konklawe w Rzymie. Ten słynny uścisk braterski Biskupa
Rzymu z Polski i Prymasa Rzeczpospolitej na Placu Św. Piotra przy inauguracji pontyfikatu
Jana Pawła II (utrwalony w pięknej rzeźbie usytuowanej na dziedzińcu Katolickiego
Uniwersytetu Lubelskiego w Lublinie) uwydatnia geniusz myśli i serca Kardynała
Wyszyńskiego.
W tajemnicy Bożych planów rola Prymasa-Interrexa Wyszyńskiego została przerwana przed
progiem pełnej niepodległości. Nie wszystek umarł ten, który odszedł w maju 1981
roku, w tym samym miesiącu, w którym namiestnik Chrystusa został ugodzony zatrutą
kulą zamachowca. W depeszy żałobnej redagowanej w rzymskim szpitalu, ranny Piotr
naszych czasów zawyrokował, że umarł Prymas Tysiąclecia. Tytuł ten wskazuje i
przypomina, że Jego miejsce i rola w niepodległej Ojczyźnie nabiera nowych zadań i
zobowiązań.
On jest nam dziś jeszcze bardziej potrzebny, niż w okresie najcięższego egzaminu dla
narodowej tożsamości. Sługa Boży, Stefan Kardynał Wyszyński, upamiętniony w
monumencie refleksyjnym przed kościołem Wizytek w Warszawie w pozie Chrystusa
Frasobliwego, skłania przechodniów przede wszystkim do zadumy nad kierunkiem naszej
drogi narodowej i państwowej. Po takiej drodze idzie się pewniej, gdy jest się
przekonanym, że czuwa nad nią w Niebiosach rzeczywisty Przewodnik.